poniedziałek, 30 marca 2015

Konkurs wydawnictwa TREFL

Zachęcamy wszystkich do udziału w konkursie zorganizowanym przez Wydawnictwo TREFL  „Nowe pytania do gry 5 sekund”. 

Wszystkie szczegóły pod tym LINKIEM, powodzenia!








środa, 25 marca 2015

Boom boom - Trefl



Leniwe niedzielne popołudnie, właśnie wróciliśmy z Rodziną z poobiedniego spaceru. W telewizji nie ma nic ciekawego. Tata mówi, że jak nie mamy co robić, to on idzie się zdrzemnąć. Pogląd ten powoli zaczyna oddziaływać na całą Rodzinę. Z sennego marazmu próbuje nas wyrwać propozycja: "A może byśmy w coś zagrali?". Wszyscy chórem odpowiadają: "No dobra ale w co?" Na coś ciężkiego nikt nie ma siły, zręcznościówka też, to może logiczna - nie. Potrzebujemy czegoś lekkiego i szybkiego, coś co Tata załapie zanim zmorzy go sen - zatem reguły muszą być proste. Dyskusja wre, a upragniona rozrywka zaczyna się coraz bardziej oddalać. W końcu ktoś rzuca: "To może byśmy w Boom Boom zagrali?" Duch lenistwa oczywiście próbuje nas całkiem zbałamucić, ale po burzliwych dyskusjach "ja tego nie znam", "to jest gra dla dzieci" w końcu siadamy do stołu. 

Reguły banalne, po 30 sekundach wszyscy mówią, to może nawet być fajne. Zaczynamy pierwszą rozgrywkę, po 3 minutach pierwsza partia skończona. To co gramy dalej? Skończyliśmy dwie pierwsze partie i komentarze: no to co, może jeszcze jedną. Tak po pięciu grach z rzędu, wybudzeniu z marazmu, pojawia się w końcu propozycja no to w co teraz gramy?

Tak w skrócie można opisać wrażenia na temat tej gry. Lekka, bardzo prosta i szybka, ale jednocześnie dająca satysfakcję. To raczej nie będzie główne danie planszówkowej uczty, ale na pewno będzie to jedna z lepszych przystawek, a dla osób, które szukają chwilowej rozrywki nada się idealnie.

Parę słów o regułach: mamy karty w różnych kolorach i z różnymi postaciami. Gra polega na tym, żeby jak najszybciej zgromadzić przed sobą stosy, w których znajdują się jedynie karty z tą samą postacią i w tym samym kolorze. Karty ze stosu, który aktualnie trzymamy w ręce (można tylko jeden na raz) wymieniamy w stosunku jeden do jeden z kartami, które leżą na stole. Dla osób, które grały w ligretto wyda się ta gra bliźniaczo podobna, nie mniej jednak dla mnie osobiście wydaje się dużo fajniejsza, ale to może być tylko moja opinia. Po każdym skompletowaniu stosu dzwonimy dzwonkiem na środku stołu tyle razy, ile stosów skompletowaliśmy. Runda kończy się po skompletowaniu przez gracza wszystkich stosów. Na partię może się składać albo 10 rund, albo wygrywa ten kto pierwszy wygra 5 rund, w zależności od tego jak bardzo nam się chciało grać modyfikowaliśmy sobie warunek zwycięstwa.

Podsumowując gra "Boom boom" wydana przez TREFL, to pozycja, którą warto mieć, która jest idealna na leniwe popołudnia i która wyostrza spostrzegawczość.

Polecam!
Kuba

czwartek, 5 marca 2015

Splendor - Rebel


Na skróty: czy warto zagrać? Baaaaardzo warto, a nawet trzeba warto! :)

Ale po kolei (cokolwiek pomyślimy o naszej biednej PKP :))


Pierwszy kontakt czyli rzecz również o zawartości.

I już jest dobrze, bo gra wizualnie jest po prostu piękna. Warto pooglądać przed rozpoczęciem komponenty gry i nacieszyć oko; począwszy od pudełka (jest i dopasowana wypraska!), ładnej, przejrzystej i krótkiej instrukcji, dalej karty gry i kafle arystokracji z wysmakowanymi malunkami i monety-żetony kamieni szlachetnych, które mają swoją wielkość i wagę (dosłownie!) - w końcu są szlachetne!
Autor grafiki gry Pascal Quidault, znakomity ilustrator, bardzo sumiennie odrobił zadanie. W grze o kupcach renesansowych oparł się na stylu genialnego Albrechta Durera (1471-1528). Lepiej tutaj być nie mogło. Te karty, kafle, żetony rozpalają wyobraźnię i w formie obrazów mogłyby zdobić ściany. Kopalnie szlachetnych kamieni z rozmaitych kontynentów, karawany zwierząt i statków, jubilerzy z troską oglądający każdy kamień, pałace, pomniki, czekający na Twoje zaproszenie arystokraci. To wszystko dla nas, bo za chwilę mamy stać się szlachetnymi jak owe kamienie merkuriuszami, kupcami wspaniałej epoki. Chce się zasiąść do gry!
Zawartość pudełka: 40 żetonów (7 szmaragdów, 7 szafirów, 7 diamentów, 7 onyksów, 7 rubinów, 5 złotych monet)
90 kart rozwoju (40 poziomu 1, 30 poziomu 2, 20 poziomu 3)
10 kafli arystokracji, instrukcja

Gramy zatem!

Gwoli jasności, nie ma znaczenia czy jesteś małym kilku- czy kilkunastoletnim Merkuriuszkiem czy nobliwym, szacownym Merkurem. Wszyscy macie te same szanse, które rosną, podobnie jak doświadczenie, błyskawicznie, z każdym ruchem.

Pole bitwy handlowej gotowe: karty rozłożone, talie pogrupowane, żetony kamieni i kruszców posegregowane, pięciu wybranych (losowo) arystokratów czeka..!

Zaczynamy, ale pamiętaj nim zaczniesz. Majątek to podstawa, ale prestiż - to jest to!

Waszym zadaniem, na początku, jest zdobycie niezbędnego majątku: wpierw żetonów kamieni szlachetnych i złota, a za nie kart rozwoju (kopalnie, transport, nieruchomości, fachowcy). Zakupione karty rozwoju to bonusy i czasami również punkty prestiżu. Bonusy na pozyskanych kartach rozwoju to zdobywanie mniejszym kosztem coraz lepszych kart (powiększamy, jak to kupcy, swój majątek: dużo, duuuużo, coraz więcej) czyli coraz lepsze bonusy i więcej punktów prestiżu. Dużo bonusów (wielki majątek) pozwoli w końcu zaprosić arystokratę, a to nobilitacja, prestiż czyli... punkty prestiżu, bo jakżeby inaczej. Te ostatnie, jako rzekłem, są najważniejsze; 15 punktów prestiżu i jesteś zwycięzcą! Tylko tyle?! Bułka z masłem! Otóż nie! Ale jak to możliwe?! O tym za chwilę.

Zasady

Proste, łatwe i błyskawiczne do wytłumaczenia.
Każdy gracz w swojej turze ma do wyboru jedną akcję z trzech.
Może:
 - pozyskać żetony (kamieni szlachetnych i złota) - trzy różne lub dwa takie same,
- za żetony kupić lub zbudować kartę rozwoju i dodać ją do swoich kart na stole (karty-majątek dający bonusy i punkty prestiżu); do wyboru: kupujesz/budujesz odkryte lub zakryte z talii.
 - zarezerwować kartę.
Ostatnia akcja pozwala mieć graczowi pewność, że nikt nie zabierze mu karty, którą sobie upatrzył lub że przeciwnik nie zbuduje kluczowej dla niego karty. Akcja ta kosztuje Cię całą rundę, ale w zamian dostajesz żeton złota, który może w przyszłości posłużyć jako dowolny klejnot (zamiennik).

Jest jeszcze kilka drobnych zasad regulując i usprawniających grę, jak np.:
- limit 10 sztuk posiadanych żetonów-kamieni/kruszców
- złoto (żeton złota) jest jokerem, a to oznacza, że zastąpi każdy kamień szlachetny
- czy limit 3 zarezerwowanych kart (karty zarezerwowane trzyma się w ręce w odróżnieniu od tych zakupionych/zbudowanych – położonych na stole), ale o tym wszystkim najlepiej przypomnieć sobie tuż przed grą.

Tylko 15 punktów prestiżu = Splendor

Niby niewiele, owe 15 punktów, ale zdobyć je to nie lada wyzwanie. Dlaczego? Bo ta gra przyspiesza jak „Lokomotywa” Tuwima. Najpierw powoli, a potem coraz, coraz szybciej. Początkowo, nieco mozolnie, powiększasz majątek (budujesz swoją talię z kart rozwoju), by go powiększać, powiększać (zdobywać bonusy i/lub punkty prestiżu) i zdążyć do upragnionego celu (mityczne 15 punktów prestiżu) z arystokratą lub bez (to ostatnie też podobno jest możliwe!). Szkopuł w tym, że w pewnym momencie wszyscy odkrywacie, że jest to wyścig z czasem i każdego z każdym. Już witasz się z gąską, plan zrealizowany w 95%, jeszcze tylko Twój ruch, Twoja tura i zwycięstwo… Guzik! O jeden mały ruch przed Tobą jest przeciwnik i zabiera Ci, podkupuje ostatni majątek (kartę rozwoju) albo zaprasza upatrzonego wieki temu arystokratę, dającego upragnione 3 punkty prestiżu (którego da się zaprosić wyłącznie po zbudowaniu majątku/talii konkretnych w kolorze kart rozwoju). I to wszystko w 30-40 minut.

Jaki jest tego efekt; wszyscy chcą jeszcze, jeszcze raz zagrać, odegrać się. Zmienić, wycyzelować ciut taktykę i zdążyć, zdążyć na czas. Może tym razem nie zbierać mozolnie kasy (żetony kamieni/kruszców) na lepsze, ale drogie karty rozwoju (majątek), tylko kupować, ciułać, zbierać jak ziarnko do ziarnka nieco słabsze karty, by zebrać ich kupę i wtedy mając wiele drobnego majątku tuż przed wszystkimi zaprosić arystokratę do siebie osiągając prestiż, splendor i chwałę.

Suma summarum splendorum

Hmmm… Splendor pokochacie albo przynajmniej polubicie, a na pewno zapamiętacie.
Ta gra ma wszystko, co potrzebne do doskonałej rozgrywki. Genialnie proste zasady, niebywale szybkie i podkręcane tempo i przede wszystkim fantastyczne emocje. Do tego stopnia, że to, co na początku zachwyca i pobudza do gry (piękne, stylowe obrazy, grafiki) staje się w trakcie pozytywnym tłem, drugim planem rozgrywki.
Myślę, że lepszych emocji od zagrania w Splendor może dostarczyć tylko zagranie w… Splendor o prawdziwe diamenty, szafiry, szmaragdy, złoto…

Autorem znakomitej gry jest Marc Andre.

Moja ocena 11/10

Tako rzecze Alefrustra