Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kuba. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kuba. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 2 stycznia 2017

Klask - G3

"Piłka jest okrągła, a bramki są dwie..." - to najkrótsza recenzja w jakiej można zamknąć grę Klask, przy odpowiedniej intonacji być może nawet oddaje ona główny walor tego tytuł, a mianowicie emocje podczas rywalizacji. 
Zacznijmy od początku z Klaskiem miałem do czynienia trzy razy, na indywidualnej prezentacji w sklepie planszówkowym, na turnieju z dużą ilością zawodników oraz w zaciszu domowym. Muszę stwierdzić, że rozgrywka w każdym z tych miejsc była wyjątkowo satysfakcjonująca, a już szczególnie podczas turnieju, gdzie ilość emocji w pewnych momentach brała górę nad taktyką i wypracowaną techniką.
Słów kilka o zasadach. Gra przeznaczona jest dla dwóch graczy, każdy z nich będzie miał do dyspozycji swojego magnetycznego zawodnika, którym będzie się starał zdobyć jak najszybciej 6 goli. Gole natomiast nie są przyznawane tylko i wyłącznie za trafienie piłką do dołka przeciwnika, ale również jeśli przeciwnik utraci kontrolę nad swoim zawodnikiem, bądź przyczepią się do niego dwa magnesy znajdujące się w połowie boiska, albo jego zawodnik wpadnie do bramki. Po strzelaniu gola przez dowolnego gracza, gra jest przywracana do stanu początkowego, a gracz, który stracił gola zaczyna od rogu planszy kolejną akcję. Zwycięzcą zostaje osoba, która jako pierwsza zdobędzie 6 punktów. Mechanizm punktowania znajduje się z boku planszy więc nie trzeba się martwić o notesy i zbędne kartki do notowania punktacji.
Wykonanie to coś co przeszło moje oczekiwania z racji tego, że naturalnym wydaje się być pytanie czy przy dużej intensywności gry i ciągłym szuraniu magnesem po "nawierzchni boiska" gra po prostu się nie zniszczy. Tutaj bardzo mocno trzeba wydawnictwo G3 pochwalić dlatego, że plansza i komponenty wykonane są z bardzo trwałych materiałów, które nawet po bardzo intensywnym eksploatowaniu nie zużywają się. Jedyne co może przeszkadzać to zbierający się kurz na "murawie" ale wystarczy przejechać ściereczką i już "boisko" jest jak nowe.

Najmocniejszą stroną gry według mnie jest, to że udało się przenieść emocje związane z rywalizacją sportową. Chcąc nie chcąc, ktoś będzie musiał zwyciężyć, co oznacza, że ktoś będzie musiał przegrać, co z kolei prowadzi zazwyczaj do tego, że ktoś będzie się chciał odegrać i tak w kółko. Czas rozgrywki średnio 5-10 minut pozwala na to żeby tych rewanży sobie nie odmawiać i naprawdę czerpać z rozgrywek dużą satysfakcję.
Gdybym miał znaleźć grę, którą Klask najbardziej mi przypomina powiedziałbym, że jest to Cymbergaj, wielu osobom nasuwa się jako naturalne skojarzenie.
Podsumowując, Klask jest świetną grą zręcznościową dla dwóch graczy, która sprawdzi się zarówno w domowym zaciszu, jak i na imprezowej rywalizacji. Obecnie przynajmniej dla mnie staje się on odpowiednikiem domowego Cymbergaja, który dostarcza podobnej dawki emocji, a jest pod ręką 😃
Wydaje mi się, że jest to jedna z tych pozycji, która ma szansę odciągnąć od komputera i zachęcić do zgłębienia świata planszówek polecam wszystkim serdecznie!

Kuba

niedziela, 6 marca 2016

"Celestia" - Hobbity

Marzyliście kiedyś o przemierzaniu przestworzy w poszukiwaniu co raz to nowych skarbów? Otóż teraz macie taką okazję i to w zasięgu waszej ręki. Nie wiem czy oglądaliście taką bajkę “Planeta Skarbów” ale jeżeli tak, to według mnie nie ma lepszego wyobrażenia gry “Celestia” niż właśnie ten film. Wędrowanie po przestworzach by odkrywać to co nieznane, czasem by napotkać przeszkodę, a czasem by zdobyć skarby ponad naszą imaginację.
 

Po tym krótkim wstępie klimatycznym zabieram się od razu do opisu moich odczuć co do gry. Zasady nie są skomplikowane przynajmniej w tym wariancie podstawowym bez używania dodatkowych kart. 


Dobrze, ale po kolei, gra jest możliwa już od 2 osób, ale nie zalecam wariantu dwójkowego, bo nie przysparza wtedy za wielu emocji, nie mniej jednak już od 3 osób gra się wyśmienicie. Gramy w określony sposób: w danej rundzie jedna osoba jest kapitanem naszego powietrznego statku, przemieszcza ona statek do następnego miasta rzucając odpowiednią ilością kości, później każdy z pasażerów musi podjąć decyzję czy ufa kapitanowi na tyle by zawierzyć mu, że podoła on napotkanym wydarzeniom czy też woli bezpiecznie zdobyć skarby z miasta, w którym właśnie się znajduje. Po decyzji kapitan odrzuca karty ekwipunku, by przezwyciężyć przeciwności losu (które wypadły na kościach) po czym ewentualnie (w wariancie pełnym) możliwe jest jeszcze zagranie mocy. Następnie osoba po lewej od kapitana zostaje kapitanem i cała sytuacja się powtarza. W przypadku gdy kapitan nie posiada pożądanego ekwipunku statek się rozbija i cała wyprawa z pełną załogą musi się powtórzyć od początku, ale czego się nie robi, by zdobyć najcenniejsze skarby :)

Gra autorstwa
Aarona Weissbluma jest niesamowicie przyjemna, szczególnie wspaniałe są negocjacje, niczym na pirackim statku: posiadasz ten ekwipunek? Nie zawiedziesz nas? Ma ktoś jakąś kartę mocy?

Polecam serdecznie zwłaszcza wszystkim Rodzinom, bo to wspaniały tytuł na niedzielne popołudnie, który dostarcza niesamowitych emocji i naprawdę wprowadza w klimat podniebnych wypraw.

TUTAJ możesz obejrzeć trailer Celestii. 

Grę wydały Hobbity, co już jest najlepszą rekomendacją!


Kuba





 

niedziela, 15 listopada 2015

Pic na wodę - Rebel


Wyobraź sobie, że jesteś światowej klasy artystą, którego najwyższym priorytetem jest bycie oryginalnym. Jeździsz po świecie starając się zawsze zaprezentować na dany temat 3 najmniej przewidywalne dzieła. Musisz jednak uważać, bo wśród Twoich kolegów i znajomych kryją się perfidni fałszerze, których jedynym celem jest podkradnięcie Twojego pomysłu. 


Tak w nieco fabularny sposób można opisać grę "Pic na wodę" reguły są właśnie tak banalne. Każdy dostaje ołówek i kartkę, po czym rozdawane są role (czyli czy będziesz w danej rundzie artystą czy fałszerzem). Następnie odsłaniamy temat wystawy i każdy rysuje trzy rzeczy, które według niego nie będą się powtarzać, no chyba, że jest fałszerzem... to wtedy właśnie na tym, by się rysunek powtarzał będzie mu zależało. To by był koniec zasad właściwie. 

Punktacja przebiega w ten sposób, że artysta za każde oryginalne dzieło dostaje 1 pkt., z kolei każdy fałszerz za każde, które się powtarza. 

Co do moich odczuć, jest to typowe party game, znajdzie więc grupy, w których będzie świetnie zdawać egzamin i takie, w których ludzie zaczną się nudzić. Niemniej jednak warto jest taki tytuł mieć w zanadrzu zwłaszcza na wszelkiego rodzaju wypadach, wyjazdach itp. 
Dlaczego? 

Dlatego, że jest mały, poręczny i przy odpowiednim nastawieniu dostarcza kupę radości, a może grać nawet 8 osób. U nas okazał się bardzo chwytliwym tytułem i na pewno wiele razy będziemy jeszcze do niego wracać.

Projekt: Stefano Negro, Walter Obert
Wydawnictwo: Rebel
Polecam, Kuba


czwartek, 22 października 2015

Augustus - Hobbity

"Ej weźże wylosuj tego jokera, bo moi legioniści chcą już wykonywać inną misję!"

Powyższe zdanie, to typowa odzywka wypowiadana przez każdego, kto w Augustusa zagrał. Z racji tego, że zasady są nieskomplikowane to grą można się cieszyć już po pięciu minutach i to jest jeden z wielkich plusów.

Dobrze, ale po kolei, najpierw krótkie wprowadzenie do zasad. Na początku rozgrywki każdy gracz otrzymuje 7 własnych legionistów oraz 3 losowe karty misji z różnymi zestawami symboli. Podczas partii, po kolei, gracze będę wyciągać z woreczka pojedyncze symbole i wtedy każdy z graczy posiadający dany symbol na swojej dowolnej karcie ma prawo przyporządkować tam swojego legionistę. Tak się gra toczy dopóki ktoś nie wypełni 7 misji. Wydawać by się mogło, że nudne, że trochę przypomina bingo itd. Nie mniej jednak z racji tego, że prawie każda misja pozwala nam zmienić chociaż odrobinę obraz gry, oraz, że istnieje też negatywna interakcja, to dodając dodatkowe karty bonusowe, wszystko razem składa się na bardzo lekką i miłą grę.


Nie wiem już ile osób zagrało z nami w tę grę, ale na pewno sporo i muszę przyznać, że chyba nikt nie odszedł od stołu niezadowolony, ba większość osób mówiła: "a no to może jeszcze jeden raz?". Tak to już jest z grami, których czas nie przekracza pół godziny nawet przy pełnym składzie, a zasady nie faworyzują przesadnie osób, które już w to grały.
 
Jest to naprawdę bardzo solidny, lekki tytuł na niedzielne popołudnie, bądź spotkanie ze znajomymi, który daje wiele radości i wbrew pozorom nie jest całkowicie oderwany od klimatu.

Nie raz zdarzyło nam się ogłaszać wielkimi konsulami, mówić kości zostały rzucone i podobne.
Na pochwałę zasługuje też piękna grafika i solidne wykonanie, po bardzo wielu rozgrywkach, także z małymi dziećmi gra nadal wygląda dobrze!

Polecam zwłaszcza Rodzinom, które szukają czegoś lekkiego, odprężającego, a jednocześnie dającego satysfakcję.

Autor gry: Paolo Mori

Kuba

środa, 2 września 2015

Szalona misja - Rebel

Coś cudownego!

To jest zdanie, które w pełni
opisuje tę grę planszową. 

Po pierwsze jest to jedyna tego typu gra, w którą przynajmniej ja grałem. Adaptacja i przełożenie tego co wydaje się być komputerowe w coś co przypomina grę komputerową ale nią nie jest dla mnie miodzio! Mam nadzieję, że złapaliście już bakcyla... to teraz trochę szczegółów. 

Każdy gracz otrzymuje własną przeźroczystą tabliczkę  oraz pisak. Na środku stołu stawiamy pudełko, w którym z kolei odpalamy (czyt. umieszczamy w środku) jeden ze światów, później uruchamiamy po kolei levele (czyt. obracamy i wymieniamy kolejne plansze) i staramy się wypełnić misje. Naprawdę pomysł w swojej prostocie jest genialny i cudowny. Otóż każdy z graczy w trakcie 30 sekund stara się na swojej planszy zaliczyć misję; może to być narysowanie linii łączącej dwa punkty, tak by jednocześnie zebrać jak najwięcej bonusów, może to być zrobienie pętli, albo postawienie kropek w odpowiednich miejscach. Następnie nakładamy po kolei przeźroczyste plansze graczy na plansze główną i punktujemy zgodnie z opisem. Wszystko jest bardzo orientacyjne i logiczne więc nawet nie czytając instrukcji łatwo się połapać o co chodzi. 


Naprawdę zabawy jest co nie miara, a możliwości rozwijania i wydawania nowych światów bez liku. Wszystko jest jednocześnie wykonane bardzo ładnie i porządnie więc dostarcza podwójnej przyjemności. Dodajmy, że są jeszcze na planszach pułapki i możliwości robienia innym na złość i dostajemy grę cud miód. Wszystkie przeszkody jeszcze bardziej potęgują ciągłe wybuchy śmiechu, a gra pod pozorem niewinnej zabawy stymuluje w pewien sposób przestrzenne widzenie. 

Serdecznie polecam i na imprezę ze znajomymi i na granie w rodzinie, wszyscy będą się przy tym tytule świetnie bawić!

TUTAJ możesz obejrzeć krótki filmik reklamujący tę grę! 

Kuba

środa, 25 marca 2015

Boom boom - Trefl



Leniwe niedzielne popołudnie, właśnie wróciliśmy z Rodziną z poobiedniego spaceru. W telewizji nie ma nic ciekawego. Tata mówi, że jak nie mamy co robić, to on idzie się zdrzemnąć. Pogląd ten powoli zaczyna oddziaływać na całą Rodzinę. Z sennego marazmu próbuje nas wyrwać propozycja: "A może byśmy w coś zagrali?". Wszyscy chórem odpowiadają: "No dobra ale w co?" Na coś ciężkiego nikt nie ma siły, zręcznościówka też, to może logiczna - nie. Potrzebujemy czegoś lekkiego i szybkiego, coś co Tata załapie zanim zmorzy go sen - zatem reguły muszą być proste. Dyskusja wre, a upragniona rozrywka zaczyna się coraz bardziej oddalać. W końcu ktoś rzuca: "To może byśmy w Boom Boom zagrali?" Duch lenistwa oczywiście próbuje nas całkiem zbałamucić, ale po burzliwych dyskusjach "ja tego nie znam", "to jest gra dla dzieci" w końcu siadamy do stołu. 

Reguły banalne, po 30 sekundach wszyscy mówią, to może nawet być fajne. Zaczynamy pierwszą rozgrywkę, po 3 minutach pierwsza partia skończona. To co gramy dalej? Skończyliśmy dwie pierwsze partie i komentarze: no to co, może jeszcze jedną. Tak po pięciu grach z rzędu, wybudzeniu z marazmu, pojawia się w końcu propozycja no to w co teraz gramy?

Tak w skrócie można opisać wrażenia na temat tej gry. Lekka, bardzo prosta i szybka, ale jednocześnie dająca satysfakcję. To raczej nie będzie główne danie planszówkowej uczty, ale na pewno będzie to jedna z lepszych przystawek, a dla osób, które szukają chwilowej rozrywki nada się idealnie.

Parę słów o regułach: mamy karty w różnych kolorach i z różnymi postaciami. Gra polega na tym, żeby jak najszybciej zgromadzić przed sobą stosy, w których znajdują się jedynie karty z tą samą postacią i w tym samym kolorze. Karty ze stosu, który aktualnie trzymamy w ręce (można tylko jeden na raz) wymieniamy w stosunku jeden do jeden z kartami, które leżą na stole. Dla osób, które grały w ligretto wyda się ta gra bliźniaczo podobna, nie mniej jednak dla mnie osobiście wydaje się dużo fajniejsza, ale to może być tylko moja opinia. Po każdym skompletowaniu stosu dzwonimy dzwonkiem na środku stołu tyle razy, ile stosów skompletowaliśmy. Runda kończy się po skompletowaniu przez gracza wszystkich stosów. Na partię może się składać albo 10 rund, albo wygrywa ten kto pierwszy wygra 5 rund, w zależności od tego jak bardzo nam się chciało grać modyfikowaliśmy sobie warunek zwycięstwa.

Podsumowując gra "Boom boom" wydana przez TREFL, to pozycja, którą warto mieć, która jest idealna na leniwe popołudnia i która wyostrza spostrzegawczość.

Polecam!
Kuba

czwartek, 22 maja 2014

"iKnow" - TACTIC


W czasie poprzedniej edycji „Nowej Gralicji” miało swoje stoisko z nowościami wydawnictwo „Tactic”. Jak tylko wszedłem zobaczyć co tam nowego słychać, rzuciło mi się w oczy białe pudełko z iPada. Pomyślałem co jest? Tactic zaczyna sprzedawać gry na tablety i tutaj chcą się reklamować. Zrozumiałem swój błąd dopiero po przeczytaniu tytułu – „iKnow”. Muszę przyznać, że mnie osobiście ta gra kupiła już opakowaniem; wiedziałem, że będę ją chciał mieć na półce i już nie mogłem się doczekać, aż pochwalę się nią znajomym. Myślę, że był to jeden z lepszych zabiegów marketingowych, w końcu wszyscy w głębi duszy uwielbiamy gadżeciarstwo, a firma Apple w tej dziedzinie nie ma sobie równych. Zatem powiązanie gry planszowej z ich marką (choć nie w sposób dosłowny) jak dla mnie było genialnym pomysłem.


Co do samych zasad to są one dość proste. Jest to gra quizowa z dodatkowym mechanizmem obstawiania odpowiedzi przeciwników. Każdy dostaje dwa pionki: iKnow do typowania, po której podpowiedzi chciałby udzielać odpowiedzi (pierwszej, drugiej lub trzeciej) oraz iBet do obstawiania czy wybrany zawodnik udzieli prawidłowej czy negatywnej odpowiedzi. Jedna osoba jest lektorem (za co otrzymuje 2 punkty) czyta ona początek pytania w jednej z 4 kategorii (Ludzie, Świat, Historia, Kultura) np. może to być: „W której dekadzie XX. wieku?” Potem zgodnie z ruchem wskazówek zegara zaznaczamy swoimi pionkami iKnow po której podpowiedzi chcielibyśmy udzielać odpowiedzi. Na każdą opcję przypadają dwa miejsca. Później w kolejności zgodnej z tym kto pierwszy będzie udzielał odpowiedzi typujemy swoim pionkiem iBet, który zawodnik odpowie poprawnie bądź popełni błąd. Następnie czytane są podpowiedzi i zgodnie z typowaniem udzielane odpowiedzi. Na koniec przyznawane są punkty w zależności od tego jak odpowiedzieliśmy i jak obstawiliśmy. Dobra odpowiedź po pierwszej – 3pkt., po drugiej – 2pkt., po trzeciej – 1pkt., dobre obstawienie – 1pkt., złe obstawienie -  minus 1pkt.. Następnie lektorem zostaje osoba po lewej stronie, kategoria jest wybierana przez gracza, który pierwszy udzielił poprawnej odpowiedzi; jeżeli żaden gracz nie odpowiedział dobrze kategoria przemieszcza się zgodnie z ruchem wskazówek (znacznik na planszy pokazuje jaka kategoria jest obecnie).

Oprawa graficzna
Tak jak napisałem już we wstępie, mnie osobiście urzekła i swoim nawiązaniem do produktów firmy Apple i kolorystyką i bardzo fajnym rozwiązaniem punktów, obstawiania oraz punktów nakładanych na pionki.
Jedyną rzeczą, do której można się przyczepić, większość osób to robi, są pytania, które nie do końca są dostosowane to naszego rynku. Nie wiem czy jest to kwestia, że część była adaptowana, czy też po prostu ktoś tak je ułożył. Są one po prostu trudne i często dotyczą rzeczy, które od naszego Państwa są mocno oderwane. Nie mniej jednak uważam, że nie psuje mi to zabawy. W dodatku plusem jest to że pytań naprawdę jest mnóstwo, po przynajmniej 40 rozgrywkach dalej niewiele się powtórzyło.


Podsumowując gra jest przyjemna dla oka, zasady ma proste jak barszcz, oprawę wspaniałą, mechanizm obstawiania i typowania innowacyjny dla gier tego rodzaju no i trzeba liczyć, że wyjdzie dodatek z pytaniami zorientowanymi bardziej na rynek polski. Jeżeli nawet nie przekonuje Was to do kupna, warto dać grze szansę; naprawdę gra się przyjemnie, a emocje momentami sięgają zenitu.

Szczerze polecam, 
Kuba


Wydawnictwu Tactic dziękujemy za przesłanie tej fantastycznej gry!





środa, 14 maja 2014

Time's up - REBEL

Każdy z nas grał kiedyś w kalambury, w końcu jest to jedna z najpopularniejszych gier, której odmian jest niezliczona ilość. Zatem po co kolejna, ktoś mógłby zapytać, i co jeszcze nowego można wymyślić w tym temacie? 

Ogólnie rzecz ujmując najprostszą odpowiedzią byłoby bo tak, ale idąc głębiej można odpowiedzieć, bo dobrze jest zagrać znowu w to samo, ale nieco inaczej. "Time's up" to właśnie takie połączenie starego z nowym. 

Dobrze, zacznijmy zatem od zasad

W zależności od ilości graczy każdy dostaje tyle kart z postaciami, żeby po odrzuceniu dwóch, suma wszystkich kart dawała 40. Wszystkich kart jest 220 (z czego na każdej karcie są dwie postaci- wersja żółta i niebieska). Potem następuje podział na drużyny, w instrukcji sugerowane są podziały w zależności od liczby graczy, my zawsze jak gramy dzielimy się na dwie (przyzwyczajenia z kalamburów). Następnie wybrana 40 jest tasowana i gramy 3 rundy. 

Pierwsza polega na opisywaniu danej postaci zdaniami, (oczywiście niedozwolone jest mówienie, że jej imię zaczyna się na literę "A"), do momentu, aż nasza drużyna nie odgadnie postaci na tej karcie. Po upływie czasu (30 sekund) wszystkie odgadnięte karty idą na konto drużyny zgadującej, a resztę kart do odgadnięcia przejmuje druga drużyna. Runda kończy się gdy wszystkie karty zostaną odgadnięte. Później ilość zdobytych kart jest podliczana i wpisywana jako wynik pierwszej rundy. 

W drugiej rundzie do opisu tych samych postaci będziemy używać już tylko jednego słowa. Zatem większe szanse mają Ci, którzy uważnie słuchali podpowiedzi w pierwszej rundzie. 

Trzecia runda natomiast polega na pokazywaniu tych samych postaci ewentualnie oddawaniu wyrazów dźwiękonaśladowczych. 

Wygrywa drużyna, która sumarycznie zdobyła najwięcej punktów. Ktoś mógłby zapytać co właściwie wyróżnia tę grę na tle innych? 

Moją odpowiedzią byłoby to, że przy żadnej innej odmianie kalambur tak się nie uśmiałem. W "Time's up" grałem już na pewno ponad 100 razy, niestety znam już karty na pamięć, ale mimo to zawsze śmieję się do rozpuku. Nie ważne ile już śmiesznych historii słyszałem, zawsze ktoś jest w stanie opowiedzieć kolejną. 
Oczywiście zawsze najśmieszniejsza jest runda z pokazywaniem. Nie mniej jednak skojarzenia pod presją czasu, jak i opowieści na temat postaci są czasami przezabawne. 
Moja najśmieszniejsza sytuacja przy opisie postaci:
Kolega: yyyy no wiecie ten chiński karateka, w filmach grał no....
Ja: Jackie Chan
Kolega: dobrze masz karte
(podaje mi kartę, patrzę na napis)
Ja: Ty słuchaj ale to nie jest Jackie Chan tylko Czyngis-chan
(ogólny śmiech i radość)
Kolega: a to jest różnica?
Kolega 2(również z naszej drużyny): kurde co Ty nie wiesz kto to jest Czyngis-chan? To był ten wódz Tatarów, który zastrzelił hejnalistę jak najeżdżali Kraków.
(wszyscy już leżeliśmy ze śmiechu, po jakiś 10 minutach udało nam się wrócić z powrotem do normy i wytłumaczyć chłopakom kim był Czyngis-chan).

Muszę przyznać, że jest to tylko jedna z wielu takich historii, praktycznie nie ma gry, żebyśmy nie leżeli pod stołem ze śmiechu.

Zatem podsumowując jest to cudowna gra imprezowa, w którą właściwie może grać każdy, kto ma już jakieś pojęcie o znanych postaciach (chociaż, jak nikogo nie zna to jest jeszcze śmieszniej), która dostarcza niesamowitej ilości emocji i przy której tylko prawdziwy stoik zachowa spokój. Jedynym minusem jest to, że nie wyszedł do niej jeszcze dodatek z kolejnymi kartami postaci. Ostatnią informacją jest to, że wyszła niedawno wersja Time's up Family, która jest przeznaczona dla całych Rodzin i ma nieco łatwiejszą tematykę, jednak ja osobiście nie miałem jeszcze okazji zagrać.

Autorem gry jest Peter Sarrett.

TUTAJ możesz obejrzeć krótki filmik z rozgrywki :)

Gorąco polecam,
 Kuba

Tę wspaniałą grę wydał REBEL

wtorek, 13 maja 2014

"Mały Książę" - REBEL

Każdy planszówkowicz od czasu do czasu potrzebuje gry, w którą może zagrać cała Rodzina. Potrzebuje gry, w której dzieci się odnajdą, a dorośli nie zanudzą na śmierć. "Mały Książę", autorstwa Antoine Bauzy i Bruna Cathala, to właśnie ten typ gry. Jest to tytuł, który w swoim nieskomplikowaniu jest w stanie przynieść wiele radości.

Zasady:
Każdy z graczy będzie tworzył swoją planetę o wymiarach 4x4 kafelki. W rogach naszej planszy będę pojawiały się postaci, które będą determinować to co daje nam punkty na koniec gry. Mechanizm budowania planety jest bardzo prosty. Gracz rozpoczynający rundę wybiera stos z kawałkiem planszy (środek, brzeg, róg), następnie odsłania tyle kafelków ilu jest graczy, wybiera jeden, dokłada do swojej planety i wskazuje gracza, który ma wybierać po nim. Gracz kończący daną rundę rozpoczyna następną. Oprócz tych zasad mamy jeszcze dwie dodatkowe związane z samymi kafelkami. Otóż jeżeli w trakcie gry dokładasz do swojej planety trzeci kafelek z baobabem to wszystkie trzy musisz obrócić na drugą stronę (rewers). No i pozostaje ostatnia zasada, że na koniec gry ten kto posiada na swojej planecie najwięcej wulkanów ten traci tyle punktów.


Wrażenia:
Muszę przyznać, że rozegraliśmy już mnóstwo partii i w domu i na planszówkach i ze znajomymi i zawsze opinia się powtarzała: "Bardzo przyjemna gra..." . Właściwie trzeba powiedzieć, że gra ta ma wiele zalet, po pierwsze nieskomplikowane zasady, po drugie stosunkowo niedługi czas rozgrywki, po trzecie ilustracje nawiązują do klimatu książki. Co do minusów to jest może jeden, że tor punktacji mógłby być wyciągany, a znaczniki nieco masywniejsze, ale to mały pikuś, bo właściwie każdy jest w stanie zapamiętać swój wynik.

Podsumowanie:
Bardzo polecam wszystkim tym, którzy szukają lekkiego, rodzinnego tytułu, który w dodatku będzie dość szybki, no i którego cena nie przekroczy 100zł. 

TUTAJ możecie zobaczyć video recenzję Juliusza Konczalskiego.

Szczerze polecam, Kuba

Za grę dziękujemy Wydawnictwu REBEL

środa, 26 lutego 2014

GRINGO - Granna



Jaki jest idealny przepis na planszówkę? Myślę, że ilu planszówkowiczów tyle przepisów. W końcu każdy z nas ma prawo do własnego ideału. Jak dla mnie, żeby zacząć mówić o grach idealnych musi zachodzić jeden bardzo prosty warunek. Mianowicie reguły musi się dać wytłumaczyć w mniej niż 10 minut. Atrakcyjność planszówki, która posiada tę cechę jest dużo większa niż nawet najlepszej gry na świecie, ale której wytłumaczenie zajmuje mi 45 minut, a współgracze zapomnieli już o czym mówiłem na początku. 

Jeśli chodzi o „Gringo” to właśnie to, że reguły są banalnie proste i można je wytłumaczyć w góra 2 minuty sprawia, że jest to tytuł wyśmienity. Wystarczy powiedzieć, że po dziesiątkach rozegranych partii w różnych towarzystwach nie spotkałem jeszcze nikogo, kogo tytuł ten by zniechęcił. Powiem nawet więcej, u mnie w Rodzinie już prawie wszyscy posiadają swój własny egzemplarz, a to oznacza, że naprawdę tytuł musi być bardzo dobry.

Trochę na temat klimatu: jak zwykle przy tego typu grach temat nie jest ważny. W gruncie rzeczy w grze licytacyjnej moglibyśmy licytować się o ilość odsłoniętych marchewek, a nie o to ile dni zajmie nam podróż, dla rozgrywki nie miałoby to większego znaczenia. Żeby jednak wprowadzić was w otoczkę gry przytoczę klimat: „Jesteśmy podróżnikami, którzy pragną zdobyć cenne „zdjęcia” tukanów, żeby tego dokonać będziemy jednak musieli walczyć z innymi podróżnikami. Ceną będzie ilość czasu jaką jesteśmy w stanie poświęcić na wędrówkę.”


Teraz reguły: Każdy z nas otrzymuję 4 karty (solidne, wydrukowane na grubym kartonie), trzy z nich przedstawiają słoneczka (dni), a jedna księżyc (noc). Każdy z nas począwszy od pierwszego gracza w ukryciu będzie wybierał jedną ze swoich kart i wykładał ją zakrytą przed sobą. Po przejściu całego obiegu pierwszy gracz może zdecydować czy chce dołożyć następną kartę, czy też zacząć licytację; jeżeli dołoży kartę, ten sam wybór przechodzi na następnego gracza i tak do momentu, aż ktoś zacznie licytację. Licytować będziemy ilość dni, którą zajmie nam podróż (inaczej mówiąc ilość słoneczek, które będziemy musieli odsłonić). Zwycięzca licytacji, zawsze zaczynając od swoich kart, stara się odsłonić liczbę wylicytowanych słoneczek. W momencie natrafienia na choćby jeden księżyc przegrywamy licytację i zostajemy pozbawieni jednej z naszych kart (od tej pory będziemy posługiwać się już tylko trzema). Jeżeli udało nam się odsłonić wymaganą liczbę słoneczek zdobywamy żeton tukana i zaczynamy kolejną rundę. Tak do momentu, aż ktoś nie zdobędzie 2 tukanów, albo pozostanie tylko jeden gracz z kartami. Tak jak pisałem banalnie proste. 

Dwa najczęstsze pytania co do reguły to, czy jeżeli wygrałem licytację, a mam przed sobą dwie karty to czy muszę obie odsłonić? Tak, zawsze trzeba odsłonić wszystkie swoje karty. Oraz drugie co w wypadku kiedy wygrałem licytując jeden, a mam przed sobą dwie karty? Wtedy najpierw trzeba odsłonić kartę z góry.

Personalnie jestem grą zachwycony nie tylko ze względu na prostotę reguł, ale także ze względu na emocje, które wywołuje. Wielokrotnie już toczyłem bitwę na spojrzenia, wzajemne badanie blefu i oczywiste wypuszczanie, ale za każdym razem gra się tak samo przyjemnie, z takim samym dreszczem niepokoju. Dodam jeszcze, że po wyjęciu kart z pudełka można je spokojnie schować do dużych kieszeni i zabrać na spotkanie ze znajomymi do kawiarni, czy na wycieczkę. Zatem gra posiada wszelkie potrzebne według mnie zalety, które sprawiają, że rozgrywka jest tak niesamowicie przyjemna. Szczerze wszystkim polecam!   
  
Autor: Hervé Marly
Ilustracje: Agnieszka Rajczak-Kucińska

Specyfikacja:
Liczba graczy: 3 - 6 osób

Wiek: od 8 lat       Czas gry: ok. 20 minut

      Kuba

Grannie serdecznie dziękujemy za przekazanie tej wspaniałej gry!